czwartek, 24 września 2009

Dawnych wspomnień czar




No i mamy jesień. Na razie jeszcze jest ciepła i kolorowa. Oby taka była przez cały czas.
Równo rok temu zaczęłam to pudełko dla siebie, miało być bardzo nostalgiczne i z fotografiami. Papier firmy Finmark nadawał się do tego znakomicie. Fantastyczna jakość i nawet grubość mi w nim nie przeszkadza. Zdjęcia są na nim piękne, te kobiety są tak eteryczne i czarowne.
Lakierowałam je z przerwami cały rok nie spiesząc się , już nawet nie wiem ile jest na nim warstw. Teraz zdjęcia wyglądają jak by były położone pod szybą. I ta oliwka, to ta sama którą potem użyłam na kluczniku.

Ech, dawnych czasów czar.

czwartek, 17 września 2009

...zdmuchnąć warstwę kurzu.



Czerwień w decoupage chodziła za mną od dawna. Był tylko brak odpowiedniego motywu. Ta serwetka urzekła mnie i kolorem i motywem, niestety był tylko jedna. Mam nadzieję ze uda mi się jeszcze ja dostać.
Dół pudełeczka jest wykończony metodą przecierki , czerwień została stonowana i dopasowana do tła motywu.
Efekt spełnił moje oczekiwania. Teraz patrząc na postarzony motyw mam wrażenie ze trzeba zdmuchnąć z niego warstwę kurzu który nagromadził się przez lata.

poniedziałek, 14 września 2009

Jesienna kompozycja







Pudełko Jesienna Kompozycja ma również kolory jesienne, bo przygaszony turkus z odrobiną szarości i brązu nim jest.
A jak powstało.
Na forum Kraina Czarów Kasja zaraziła nas metodą wcierania serwetek w drewno. Postanowiłam spróbować. Szczęśliwym trafem w skrzynce na listy czekała na mnie przemiła niespodzianka od Szalki, serwetki i śliczne kolczyki w czerwieni. Dziękuję Ci serdecznie.
I właśnie jedną serwetkę od dniej postanowiłam wykorzystać do wcierania. Niestety moja próba nie powiodła się ze względów technicznych , ale spróbuję ponownie.
A pudełeczko podmalowałam metodą przecierki różnym kolorami farb tak aby boki były w podobnym kolorze co tło serwetki.
Szalko jeszcze raz dziękuję. Buziaki.

piątek, 11 września 2009

Metalowe pudełko z chryzantemą


Słonko jeszcze mocno i uparcie przypomina nam że trwa lato ale w powietrzu i przyrodzie widać już co raz mocniejsze oznaki jesieni.
Lubię jesień, nawet bardziej od lata. To właśnie teraz kolory nabierają barwy ,znika szarozielona zieleń drzew i krzewów ustępując miejsca kolorowym liściom. Pojawia się rudy, bakłażan, zgaszony pomarańcz…..
Rytm naszego organizmu i intuicyjnie kieruje nas do zakupu cieplejszych rzeczy w tych pięknych barwach. Jesień nie musi być smutna jeśli my nie będziemy smutni za czymś co przemija. To przecież wróci , za rok.
Chryzantema to kwiat jesieni, pudełko powstało jako komplet do talerza. Stąd złota obwódka i Krak jednoskładnikowy.
To najbardziej znany w Chinach i Japonii kwiat, mający znaczenie symboliczne, poetyckie i lecznicze.
Złocista chryzantema o szesnastu płatkach jest herbem cesarzy Japonii. Tam też obmywano się w rosie tych kwiatów wierząc że zapewni to zdrowie i długowieczność. A pierwsza pisemną wzmiankę mamy o chryzantemach w dziełach Konfucjusza.

czwartek, 10 września 2009

Candy rozstrzygnięte !!!!!!

I Candy rozstrzygnięte Tamburynistka jedzie do ……….
Strawberry ! Gratuluję i dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w moim Candy i zapraszam na kolejne.

wtorek, 8 września 2009

Tatrzańskie relacje ciąg dalszy ....
















Ciąg dalszy…..
No i nareszcie znalazłyśmy się na grani. Zmęczone ale zadowolone z siebie. Jeszcze nie czujemy przenikliwego zimna. W dolinie było 6 stopni tutaj przy wietrze nie ma więcej jak 2-3 stopnie. Podchodzimy kawałek pod Kopę Kondracką bo z tego miejsca diametralnie zmienia się widok. Tutaj dopada nas przenikliwe zimno i mimo kilku warstw odzieży nakładamy jeszcze kurtki i cieple rękawiczki. Zimno jak diabli….
Ale i przy tych warunkach spotykamy „turystów” nierzadko z małymi dziećmi, wszyscy poubierani w krótkie spodenki i koszulki na nogach adidaski lub sandałki i bez plecaków. To będzie pewnie ich ostatni wyjazd w góry. I dobrze.
Góry powoli w swojej łaskawości zaczynają nam się odsłaniać. Jedynie Świnica jak zwykle skryta z nimi gęsto nieśmiało odkrywa kawałek zbocza. Pasma po jej lewej stronie też jeszcze nie widać.
Zaczynamy przejście do Kasprowego Wierchu gdzie droga większości trawersuje pi Słowackiej stronie. Na tej trasie są trzy miejsca w których trzeba się ciut wspiąć, podciągnąć. Ot taki mały Tatrzański smaczek.
Kasprowy Wierch, szczyt ludzi modnych i wygodnych. To tutaj wysoko w górach można zobaczyć przekrój mody na różnych płaszczyznach jej pojmowania i usłyszeć teksty które raz rozśmieszają a raz wołają o pomstę do nieba. Miejsce tak zatłoczone że siadamy tylko na trochę na schodkach. Trzeba się posilić, trochę odpocząć i sprawdzić czas z mapą bo w sierpniu dzień jest o wiele krótszy.
I tu góry pokazują nam nagle całe swoje oblicze. Odsłania się całkowicie Świnica, wierzcie mi to rzadki widok, Kościelec, Karb, Dolina Gąsienicowa i stawy nabierają barw od słońca. Piękny spektakl przyrody dla spragnionych takich widoków.
Teraz zostaje nam do pokonania Przełęcz Liliowe i nasz kolejny cel Przełęcz Świnicka. Widoki co raz piękniejsze i zmieniła się szata roślinna, tylko porosty i trawy.
Na Przełęczy Świnickiej bardzo boleśnie odczuwamy deficyt czasu. Na szczyt Świnicy tylko godzina drogi ale jest już piętnasta, czas schodzić w dół do Doliny Gąsienicowej. Świnica musi poczekać na następny raz…...
Tak jak w części pierwszej pokazałam jak wchodziłyśmy na grań tak tutaj na zdjęciu z moją skromną osoba na pierwszym planie widać przebieg dalszej trasy. Kasprowy po lewej a my szłyśmy potem w kierunku Przełęczy Świnickiej, to prawa strona zdjęcia ta całkowicie w chmurach. Trasy którą schodziłyśmy nie mam uwiecznionej na zdjęciu, za to można zobaczyć jak przebiegała nasza trasa po zejściu do Gąsienicowej w stronę przełęcz Między Kopami i daaalej w dół do Kuźnic( to zdjęcie z jeziorami)

poniedziałek, 7 września 2009

Aniołowy klucznik


Czas pokazać coś z decu podwórka.
Szafeczka na klucze z aniołkiem powstała dla mnie. Uwielbiam wszystko co aniołowe choć sama w domu mam ich niewiele. Papier jak większość przeleżał troszkę zanim stwierdziłam że ten motyw to jest właśnie to.
Potem zaczęła się przygoda z mieszaniem farb dla uzyskania oliwki w odpowiedniej tonacji. Lubię tworzyć kolory sama, patrzeć jak zmienia się wygląd po dodaniu kropli tego, szczypty tamtego. I uczucie na sam koniec wieńczący pracę- To jest to !
Praca ma wyglądać na taka która wiele lat ma już za sobą. Stad przecierki zrobione w taki sposób żeby imitowały przebarwienia od zęba czasu. Złocenia przetarte bitumem też dają takie wrazenie.
Środek czeka jeszcze na ostateczny szlif.

niedziela, 6 września 2009

Tatry, moje wspomnienia



Tak wyglądała kiedyś chałupa zwana później Atmą. Zjdęcie z 1895 roku.


Atma Willa Karola Szymanowskiego.
Zdjęcia nie są mojego autorstwa, pochodzą z netu.

Jestem już w Łodzi. Za oknem szaro i zimno, wieje i pada, pada i wieje. Napaliłam w kominku, usiadłam w przepastnym fotelu z filiżanką ulubionej kawy. Tak na chwilkę żeby pozbierać myśli i ułożyć plan działań od poniedziałku.
Ale nie jest to proste bo moje myśli wciąż krążą wokół Tatr. Z taką radością planuję przyjazd w to magiczne dla mnie miejsce i z tak ogromnym żalem i smutkiem znów je opuszczam. Znów oglądałam zakopiańskie stare drewniane domy do remontu marząc ze któryś z nich będzie wreszcie mój, za rok, może dwa….
Kiedy mówię że jadę do Zakopanego większość ludzi reaguje w podobny sposób.
-Po co tam jedziesz ? Krupówki są zatłoczone i kiczowate.
Co oni wiedzą o Zakopanym i Tatrach. Nic. Pomijając fakt ze Zakopane to nie tylko Krupówki.
Ja pamiętam tę ulicę jako bardzo spokojne miejsce, z dorożkami, fotoplastykonem ( ciekawe czy wiele z was wie co to jest)w którym z zapartym tchem razem z siostrą przeglądałam w nieskończoność tatrzańskie widoczki. I sklep, wchodziło się do niego po dwóch schodkach. Nie pamiętam co w nim jeszcze sprzedawano ale jedno pamiętam do dziś, smak i wygląd andrutów cieniutkich jak opłatek w lekkim kolorze słomki z cukrem pudrem. Marzenie!
I spacery z rodzicami którzy pokazywali nam Zakopane artystów i znanych ludzi. Kochałam te spacery, potrafiłam nazwać większość willi. Jednym tchem wymieniałam znane nazwiska artystów którzy w tak barwny sposób wpisali się na stałe w życie Zakopanego. To tutaj od gaździny usłyszałam po raz pierwszy historie o Morlokach i Porlokach, cokolwiek to znaczy. Pamiętam jak długo w każda bezchmurną i gwieździsta noc patrzyłam w uchylony lufcik i zastanawiałam się czy byłam grzeczna czy nie, bo od tego zależało który przyleci. Wtedy byłam małym dzieckiem.
Kiedy górale i gaździny chodzili w strojach regionalnych na co dzień a nie dla turystów. Nie zatarło się też wspomnienie wesela góralskiego na którym wtedy byłam. Trwało dwa dni, goście zajeżdżali bryczkami z końmi pięknie i odświętnie ubranymi na tę okazję.Ubrani byli w odświętnych góralskie stroje. Tak jak Pan Młody i Panna Młoda.
Następnym razem opowiem Wam historyjkę która jest anegdotą w Naszej rodzinie a związana jest z Zakopanym.

środa, 2 września 2009

Tatrzańskie relacje



A przy takich widokach schodziłyśmy ze szlaku. Ostatni kawałek do Kuźnic pokonywałyśmy po ciemku.Ten szczyt to Giewont widzany z poczatku Boczania.


Przejście z doliny Kondratowej na przełęcz. Daje niezłego kopa jak na poczatek.


Polana Kondratowa i kawałek schroniska. Jak tam będziecie o tej porze roku koniecznie spróbujcie zupy borowikowej, pyszna.


Kasprowy w dużym zbliżeniu widok z Kondratowej. Nawet lecące kruki załapały się na fotkę.


Kolejka z Kasprowego


Tak nas wita Dolina Kondratowa

Pierwsza krótka relacja z pobytu w Tatrach.
Ta trasa została przemyślana i opracowana w najdrobniejszych szczegółach przez moją córkę. Była to pierwsza nasza trasa po przyjeździe bo poprzedniego dnia dojście Doliną Roztoki do Doliny Pięciu Stawów i Morskiego Oka okazało się niemożliwe przez deszcz i nadciągającą burzę. Trzeba było zawrócić ze szlaku.
Zaczęłyśmy w Kuźnicach potem Kalatówki , Polana Kondratowa i dalej na przełęcz Pod Kopą Kondracką. Na przełęczy cofnęłyśmy się na Kopę bo diametralnie zmienia się widok. Granią przeszłyśmy Suche Czuby, Czuba Goryczkowa, Pośredni Wierch Goryczkowy, Kasprowy Wierch, Przełęcz Liliowe i pod samą Świnicę na Przełęcz Świnicką. Z tej przełęczy schodziłyśmy do Doliny Gąsienicowej czarnym szlakiem, do Murowańca i Boczaniem do Kuźnic.
Cała wyprawa zajęła nam 11 godzin. Przez ten czas miałyśmy cały czas widoki i atrakcje zapierające dech w piersiach. Zdjęcia były robione Canonem EOS 10 z obiektywem 70-300. Muszę się pochwalić że dostałam ten cudowny obiektyw w pierwszy dzień pobytu w Zakopanym. Prezent jak znalazł.