1 dzień temu
niedziela, 6 września 2009
Tatry, moje wspomnienia
Tak wyglądała kiedyś chałupa zwana później Atmą. Zjdęcie z 1895 roku.
Atma Willa Karola Szymanowskiego.
Zdjęcia nie są mojego autorstwa, pochodzą z netu.
Jestem już w Łodzi. Za oknem szaro i zimno, wieje i pada, pada i wieje. Napaliłam w kominku, usiadłam w przepastnym fotelu z filiżanką ulubionej kawy. Tak na chwilkę żeby pozbierać myśli i ułożyć plan działań od poniedziałku.
Ale nie jest to proste bo moje myśli wciąż krążą wokół Tatr. Z taką radością planuję przyjazd w to magiczne dla mnie miejsce i z tak ogromnym żalem i smutkiem znów je opuszczam. Znów oglądałam zakopiańskie stare drewniane domy do remontu marząc ze któryś z nich będzie wreszcie mój, za rok, może dwa….
Kiedy mówię że jadę do Zakopanego większość ludzi reaguje w podobny sposób.
-Po co tam jedziesz ? Krupówki są zatłoczone i kiczowate.
Co oni wiedzą o Zakopanym i Tatrach. Nic. Pomijając fakt ze Zakopane to nie tylko Krupówki.
Ja pamiętam tę ulicę jako bardzo spokojne miejsce, z dorożkami, fotoplastykonem ( ciekawe czy wiele z was wie co to jest)w którym z zapartym tchem razem z siostrą przeglądałam w nieskończoność tatrzańskie widoczki. I sklep, wchodziło się do niego po dwóch schodkach. Nie pamiętam co w nim jeszcze sprzedawano ale jedno pamiętam do dziś, smak i wygląd andrutów cieniutkich jak opłatek w lekkim kolorze słomki z cukrem pudrem. Marzenie!
I spacery z rodzicami którzy pokazywali nam Zakopane artystów i znanych ludzi. Kochałam te spacery, potrafiłam nazwać większość willi. Jednym tchem wymieniałam znane nazwiska artystów którzy w tak barwny sposób wpisali się na stałe w życie Zakopanego. To tutaj od gaździny usłyszałam po raz pierwszy historie o Morlokach i Porlokach, cokolwiek to znaczy. Pamiętam jak długo w każda bezchmurną i gwieździsta noc patrzyłam w uchylony lufcik i zastanawiałam się czy byłam grzeczna czy nie, bo od tego zależało który przyleci. Wtedy byłam małym dzieckiem.
Kiedy górale i gaździny chodzili w strojach regionalnych na co dzień a nie dla turystów. Nie zatarło się też wspomnienie wesela góralskiego na którym wtedy byłam. Trwało dwa dni, goście zajeżdżali bryczkami z końmi pięknie i odświętnie ubranymi na tę okazję.Ubrani byli w odświętnych góralskie stroje. Tak jak Pan Młody i Panna Młoda.
Następnym razem opowiem Wam historyjkę która jest anegdotą w Naszej rodzinie a związana jest z Zakopanym.
Etykiety:
Tatry
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dla niektorych to tylko zatloczone miejsca a dla niektorych to cudowne wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuń